Ariana dla WS | X X X

piątek, 5 lutego 2016

Od Maksa

- Ale to i tak dopiero za tydzień więc jeszcze jest czas na namysł. - uśmiechnął się.
**Kilka dni później**
Było już ciemno, nie wiem która była godzina, 20? Może trochę mniej. Wracałem właśnie do domu od Kevina, kiedy nagle zobaczyłem światła samochodu. Im był bliżej, tym bardziej wydawało mi się że jedzie na moim pasie. Nie myliłem się, jednak przekonałem się za późno, wjechałem prost na niego i przeleciałem przez niego lądując po drugiej stronie. Jęknąłem pod nosem i złapałem się za bolącą rękę. Z auta wysiadł jeden chłopak, a za nim kolejni dwaj. Był to Wiktor, podniosłem się z ziemi po czym ściągnąłem kask.
- Pojebało cię?! - warknąłem.
- Pedałek ma pretensje. - zaśmiał się.
Zdrową ręką przywaliłem mu w nos, nie zawahałem się. Skończyła mi się cierpliwość, miałem już dość tych jego przezwisk. Oczywiście nie pozostałem nienaruszony, ich było trzech a w dodatku ja miałem tylko jedną rękę, drugą nie mogłem nic dotknąć bo ból paraliżował mnie całego. Nagle szybko wsiedli do auta i z piskiem opon odjechali. Po chwili wstałem, dostałem w brzuch, oko, dodatkowo miałem rozciętą wargę. Zajebiście, co ja teraz powiem ojcu? Założyłem kask, wsiadłem na trochę poobijany motor i jakoś dojechałem do domu. Byłem głupi, zaczynać się do boksera i to jeszcze bez nikogo... przed domem zobaczyłem jakiś samochód.
- Cholera. - mruknąłem orientując się, że to auto ojca Taigi.
Wszedłem po cichu do domu, rozmawiali dość głośno. Nie mogłem ściągnąć kasku, bo od razu się zorientuje, ślepy nie jest. Wszedłem do kuchni i wyciągnąłem z zamrażalki woreczek z lodem, niestety nie udało mi się już wyjść niezauważalnym.
- Maks? Co się tak skradasz? - spytał.
- Ja... - zacząłem, jednak nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, schowałem woreczek za plecy póki go nie zobaczył.
- Ściągnij ten kask, przywitaj się.
- Nie mogę. - wydukałem.
Ojciec wstał i złapał mnie za bolącą rękę, zacisnąłem zęby po czym jakoś ją uwolniłem.
- Ściągaj ten kask! - podniósł głos.
Odwróciłem się i wyszedłem z domu, poszedłem do stajni po czym wspiąłem się na miejsce, gdzie trzymaliśmy siano. Było duże i wysoko położone, nikt mnie tu nie znajdzie. Oparłem się o siano po czym ściągnąłem kask i podciągnąłem rękaw stroju motocrossowego. Ręka w sumie nie wyglądała jakoś tragicznie, była tylko trochę sina. Przykładałem lód raz do ręki raz do oka.

?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz